***Oczami Roberty***
Po 15 minutach przyszedł facet. Pomyślałam ,że to właśnie ten
nauczyciel i nie myliłam się
-Witaj, to ja do ciebie
dzisiaj dzwoniłem. Jestem nauczycielem tańca w prestiżowej szkole w Los
Angeles. -uśmiechnął się facet wyglądał na 35 lat nie więcej miał zarost i
krótkie czarne włosy ,oczy zielone patrząc z dalszej odległości ,był w dobrej
formie miał mięśnie ,nosił dżinsy i miał białą bluzkę z napisem ''Just dance''
-Słucham więc, jaką ma pan
propozycję. -przeszłam od razu do rzeczy
.
-Spokojnie nie tak szybko ..więc nazywam się Osborn ,a ty?
-uśmiechnął się i siadając koło mnie na ławce wyciągnął do mnie rękę
-Ja nazywam się Roberta -podałam rękę po czym szybko ją zabrałam
jakoś się go krępowałam był miły ale bez Simony jestem jakaś bez
entuzjazmu i humoru
-Miło cię poznać, a gdzie twoja siostra -i wtedy znów zrobiło mi
się przykro ale jak wypowiedział jej imię coś we mnie się zagotowało
-Nie wiem ,nie przyszła
-odparłam nieco chłodniej ,widać było ,że mężczyzna się lekko zdziwił
-Rozumiem. dobrze teraz możemy przejść do rzeczy.
- Czekam cały czas!
-Więc
pomyślałem ,że udacie się do nas do szkoły.
-Niestety nie mamy na to pieniędzy, nasza rodzina ledwo wiąże
koniec z końcem -powiedziałam przychylając lekko głowy w dół
-Rozumiem, ale pozwól mi skończyć i nie przerywaj, bo to
ważne. Więc w naszej szkole odbywa się
konkurs coś w tym stylu jak ''mam talent'' tylko ,że to tylko dotyczy tańca. Wygrana
para wyjeżdża do Londynu. My zapewniamy rozmaite kursy, występy i trasy. Można
robić karierę tańcząc w przedstawieniach i reklamach a zarazem poznaję różnych
wokalistów ,ogólnie sławne osoby które będziecie musiały nauczyć choreografii,
a czasem nawet występować to dla was szansa by zabłysnąć. Za nic nie musicie
płacić! Jedynie co musicie zrobić, to wygrać. Wy macie taniec we krwi ,jestem
nauczycielem i codziennie widzę jak inni tańczą ale kiedy widziałem was byłem
zaskoczony! Zauroczony!
-O matko! Nie wiem co powiedzieć -cieszyłam się jak małe dziecko
to były moje sny , marzenia byłam w niebo wzięta
-Tylko ,że musisz być razem ze swoją siostrą bo to konkurs dla par
chyba ,że znajdziesz kogoś na jej miejsce ale musi być równie dobry ,a to nie
będzie łatwe bo takie osoby nie zdarzają się codziennie. Pierwsza edycja
startuję pojutrze dasz radę -nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć nie chciałam
za nic stracić tej okazji to było dla mnie zbyt cenne postanowiłam za wszelką
cenę ją przekonać ,ubłagać cokolwiek
-Dobrze spróbuje porozmawiać z siostrą -mężczyzna pokiwał głową
,uśmiechnął się i podał rękę odwzajemniłam gest. Już miał odchodzić kiedy
odwrócił się i dodał
-Jak cos to mój numer masz -i poszedł .Także postanowiłam iść a
raczej biec musiałam jak najszybciej porozmawiać z Simoną Po kilku minutach
cała zdyszana i spocona wróciłam do domu. O dziwo mama była w domu ,leżała na
kanapie i oglądała telewizję ,przysypiając . Bezszelestnie poszłam do pokoju
swojej bliźniaczki
Siedziała
na łóżku a kiedy trzasnęłam drzwiami popatrzyła się na mnie.
- Ale ciszej człowieku! Drzwi można zamknąć delikatnie! – warknęła
-Może i można, ale teraz słuchaj -opowiedziałam całą historię ze
spotkania z Osbornem a potem zaczęłam ją błagać ..chwile się zastanawiała z jej
miny nie mogłam wyczytać czy jest zła czy smutna czy szczęśliwa ,żadnych emocji
nic
- Znowu zaczynasz - pokręciła głową z dezaprobatą
-Simona proszę Cię przemyśl to opowiedziałam Ci wszystko ,a teraz
mamy szanse na karierę a przez karierę na pieniądze. Wiesz ,że jak ci się nie
spodoba to wycofasz się ale chodźmy chociaż na tą pierwszą edycję ..nawet nie
wiesz ile ona dla mnie znaczy .!
- No... ale... przecież... kurwa! Wygrałaś! Pójdziemy -powiedziała
zrezygnowana
-Kocham Cię jesteś najwspanialsza siostro-przyjaciółką na całym
świecie -przybliżyłam się do niej i przytuliłam ją jak szalona
-Dziękuję
Ci jesteś wielka ..jestem Ci bardzo wdzięczna
- Dusisz mnie! - zaczęła się wyrywać - Pomogę ci z tym konkursem,
ale nawet jeśli wygramy, to nigdzie nie jadę!
-No, jak nie .! ..pojedziesz ,nie zawiedziesz mnie i wiem
,że dla ciebie marzenia też coś znaczą ,a pomyśl naszą wschodzącą karierę
-zaczęłam nawijać jak najęta
- Ja nie pojadę! Wystąpię z tobą, ale pojedziesz sama! Ja mam już
plany na przyszłość - była uparta, jak osioł.
-Jesteś nie do wytrzymania ale i tak Cię kocham -odparłam po
czym wyszłam z pokoju mojej siostry było już późno postanowiłam iść spać
poszłam się wykapać i przebrać w pidżamę po godzinie leżałam w łóżku i
odpłynęłam do krainy Morfeusza
*** Oczami Simony***
Rano obudziłam się w kiepskim humorze. Nie uśmiechał mi się plan
Robi. Wolałam siedzieć w domu i odpoczywać. Jednak to moja siostra. Musze o nią
dbać i pomagać jej.
Wstałam z łóżka i powlokłam się do łazienki. Weszłam pod prysznic i namydliłam
porządnie skórę. Stałam pod tym prysznicem, woda przyjemnie chłodziła i
odprężała. Zmyłam z siebie mydlimy. Wyszłam z kabiny i granatowym, puszystym
ręcznikiem wytarłam krople pełznące po skórze ku stopą. Stanęłam przed lustrem
i rozpuściłam włosy. Przeczesałam je i lekko zmierzwiłam. Miałam włosy
falowane, zawsze chciałam mieć proste, ale Bozia chciała inaczej. Ubrałam na
siebie wcześniej wybrany strój. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju.
Roberta jeszcze spała.
Usiadłam przy biurku i zaczęłam malować paznokcie. Tak rzadko to robię.
Wybrałam żółty lakier Robi.
Poczułam, jak moja siostra szturcha mnie delikatnie w ramię.
-wyspałaś się poranny ptaszku.?-spytała uśmiechając się
- Poranny? Jest dziesiąta! Lepiej się rusz, bo musimy jeszcze
poćwiczyć! - powiedziałam stanowczo.
-dobra-odparła
Nie odpowiedziałam nic. Dokończyłam malowanie paznokci i zeszłam
na dół. Rodziców już nie było. To i lepiej. Nie będą się pytać gdzie idziemy.
Zrobiłam sobie i robi płatki bananowe z mlekiem. Wzięłam miseczki i zaniosłam
je na górę.
Roberta już się rozciągała. Dołączyłam do niej. Każdy mięsień musi byc porządnie
rozgrzany. Nie chcę się nabawić kontuzji.
Po ćwiczeniach włączyłyśmy muzykę. Zaczęłyśmy się ruszać do rytmu powtarzając
ustalone kroki.
Tu wyskok, tam wykrok. Przykucnięcie i powstanie. Powtarzałyśmy każdy element
układu. Wątpiłam w to, że uda nam się wygrać. Tam będą profesjonaliści, my
nawet nie byłyśmy na jednej lekcji!
Po
godzinie ciężkich ćwiczeń zrobiłyśmy sobie przerwę. Zjadałyśmy płatki i
gadałyśmy o niczym. Ja zwykle z resztą!
- Musimy się zbierać! – oznajmiłam
-też tak sądzę to chodź -powiedziała ciągnąc mnie za rękę
Wyszłyśmy z domu w torbach mając ciuchy na zmianę. Robi była
podekscytowana. Ja raczej zezłoszczona. Nie mam czasu na takie zabawy.
Szkoła tańca była ogromna. Duży budynek okolony trawnikami i rabatami.
Przeszklone ściany pozwalały zobaczyć tłum ludzi kłębiący się na pierwszym
pietrze.
Weszłyśmy do środka. Stanęłam zdezorientowana na środku holu.
- Witam - podszedł do nas mężczyzna po trzydziestce. Miał miły uśmiech na
twarzy.
- Znamy się? - zapytałam zdziwiona. Roberta podała mężczyźnie
rękę. Widziałam go pierwszy raz w życiu.
-Simona to jest właśnie nauczyciel tańca ,pan Osborn
- Miło mi pana poznać - Kiedyś trafię do piekła za te kłamstwa!
- Mi ciebie również! - uśmiechnął się serdecznie - Podziwiam twój talent. Ty i twoja
siostra zajdziecie wysoko. Nawet bardzo wysoko!
Poszłyśmy zapisać się na listę uczestników. Następnie przyszła
pora na to by się przebrać. Ubrałyśmy wcześniej wybrane stroje. Usiadłyśmy na
krzesłach i czekałyśmy, czekałyśmy i czekałyśmy.
Po godzinie wysoka brunetka w za krótkiej spódnicy wyczytała nasze imiona i
nazwiska. Weszłyśmy niepewnie na salę gdzie ściany pokryte były lustrami.
Cudowny widok! Przy stoliku siedziało pięciu panów. Jednym z nich był, sam pan
Osborn! Zaskoczona uniosłam wysoko brwi.
Stanęłyśmy prze jury i ukłoniłyśmy się lekko. Zajęłyśmy swoje pozycje. Z
czarnych głośników poleciała muzyka. Zaczęłyśmy powoli, by po chwili
przyśpieszyć.
Wykonywałyśmy określone figury i ruchy. Raz się pomyliłyśmy, ale chyba nie było
widać. Ukucnięcie, powstanie, wykrok, biodro i powrót.
Muzyka ucichła. Stanęłyśmy przed sędziami i ukłoniłyśmy się.
- Wyniki będą jutro - oznajmił jeden z panów. Odetchnęłam z ulgą, że już po
wszystkim.
***Oczami Roberty***
Miałyśmy już wyjść ze szkoły kiedy nagle
zaczepiły nas dwie dziewczyny ,nie za bardzo wiedziałam o co chodzi
-Wy
jesteście tymi dziewczynami, co Osborn was wziął -to raczej nie było pytanie .Dziewczyny,
a raczej jak ja to nazywam plastiki wyglądały jak ..sama nie wiem na twarzy
miały prawdopodobnie więcej tapety niż w domu. Widać było ,że są bogate po
ubraniach a chłopacy oglądali się za nimi choć nie wiem czemu . widać też było
,że nie są przyjaznymi duszami
-chcę żebyście wiedziały dziewczynki ,że nie wygracie
i już ja się o to postaram -wkurzała mnie tą jej pewnością na języku miałam
tyle ciętych ripost do jej wyglądu i charakteru ,że aż się we mnie gotowało. Miałam
ochotę jej przywalić, ale postanowiłam się uspokoić bo nie chciałam by
wiedziała, że wyprowadza mnie z równowagi wiem o to jej chodzi
-Skąd taka pewność ,poprosisz tatusia by
przekupił jurorów -powiedziałam słodkim głosem już miałam odejść kiedy
zagrodziła mi drogę -odejdź bo zrobi się nie miło –powiedziałam
- Dajcie sobie spokój! Idźcie lepiej kręcić
tyłkami, przed tymi chłopakami!
Spojrzałam na chłopaków którzy przyglądali się
całej sytuacji widziałam ,że niektórzy patrzyli na mnie i Simona z jakby z
podziwem ,bodajże nikt się nie sprzeciwił wcześniej tym lalkom
-a teraz odejdź za nim spadnie z ciebie ten cały
puder na mordzie ,boję się ,że mnie ubrudzisz -dziewczyna posłusznie odeszła a ja
ze swoją bliźniaczką wyszłam. W domu byłyśmy o 17 zrobiłyśmy sobie coś do
jedzenia po czym zasiadłyśmy by skonsumować nasz posiłek
-te dwa plastiki są nie znośne ,najchętniej to
bym przybiła im te gęby może chociaż kilogram tej tapety by zszedł
-powiedziałam pełna agresji jeszcze chyba nie ochłonęłam
- Zapomnij! Niech sobie mówią co chcą, ja uważam,
że są mocne tylko w gębie
-Może masz rację ,a jak Ci się podobało na tej
edycji ,mi bardzo i wiesz myślę ,że mamy szanse i nie możemy się poddać jutro
mają nam dać znać i zobaczymy czy przeszłyśmy dalej podobno są 3 edycję ,więc
wszystko przed nami. Trzeba będzie dużo ćwiczyć.
- Boże! Daj już sobie spokój! Ile można, jak mama
się dowie to nas zabije, albo nawet gorzej - powiedziała mieszając widelcem w
surówce.
-Możesz choć raz zacząć cieszyć się ze mną
-trochę się uniosłam włożyłam naczynia do zlewu i wyszłam do pokoju byłam zła
,że moja własna siostra robi wszystko by zepsuć mi humor postanowiłam trochę
poćwiczyć więc włączyłam muzykę i zaczęłam ruszać biodrami po czym kroki same
nachodziły mi bez problemu i jakimś cudem stworzyłam nowa choreografię a
jeszcze większym cudem było to ,że wszystko zapamiętałam powtórzyłam cały
układ. Zatańczyłam go jeszcze raz. Dbałam o wszystkie szczegóły. Do pokoju
weszła Sima.
- Fajne! - krzyknęła - Naucz mnie!
Powiem szczerze ,że mnie zaskoczyła myślałam ,że
będzie teraz na mnie cały czas najeżdżać a tu proszę niespodzianka
-Dobra. jak chcesz -pokazałam jej najpierw kroki
powoli, a potem przećwiczyłyśmy to razem. Po
godzinie obie pamiętałyśmy już wszystko co do
kroków bez mylenia się. Usiadłyśmy na łóżku zmęczona i zapadła cisza ja wbiłam
wzrok w ziemie a Simona rozglądała się po pokoi widać było ,że chciała coś
powiedzieć
- Wiesz nie złość się, ja się po prostu martwię.
To całe tańczenie do niczego nie prowadzi. Nie chce żebyś była zawiedziona
niepowodzeniami - przytuliła się do mnie.
- Ja też przepraszam ,nie chciałam na ciebie
naskoczyć a ostatnio robię to coraz częściej ale zobacz jeśli wygramy
wyjedziemy do Londynu i tam rozpoczęły byśmy karierę. Przecież przez występy
dostaję się duże pieniądze, a rodzice nie musieli by się tak męczyć i stresować
przez prace. My zapewniłybyśmy im wszystko ,nie chce wygrać tylko dla siebie
przeważnie myślę o rodzicach
- Jeśli wygrasz to pomogę ci przekonać rodziców,
żeby pozwolili ci pojechać, ale ja naprawdę nie pojadę. To nie dla mnie -
potrząsnęła głową o kosmyki jasnych włosów opadły jej na czoło - Ja zostanę i
pomogę rodzicom. Już szukam jakiejś dorywczej pracy
-Simona.! proszę Cię przecież wiesz ,że nie chce
jechać bez ciebie nikt z was ani rodzice ani ty ani ja nie będziemy musieli
pracować. Jedynie co tańczyć, a to nasza
pasja więc w tym nie ma problemu. Musimy wygrać a wtedy wszystko się ułoży
zobaczysz -położyłam swoja rękę na jej ramieniu
- Spełniaj swoje marzenia, ale ja naprawdę się do
tego nie nadaję. Jestem sztywna w tańcu. Jesteś lepsza i ja to widzę. Wszyscy
to widzą - powiedziała w stając z miękkiej pościeli. Podeszła do okna i
odchyliła lekko firankę - A zresztą, żebyś coś osiągnęła musisz mieć czas.
Zanim ty zdobędziesz pieniądze ja pomogę rodzicom.
-Nie mów tak .! jesteśmy równe! Ty kochasz taniec
tak jak ja. Jeśli się postaramy to zdobędziemy szybko pieniądze a rodzice
nareszcie będą szczęśliwi ,zaufaj mi w końcu -podeszłam do niej i przytuliłam
- Przecież wiesz, że ze mną nie wygrasz! I tak
zrobię to co będę chciała
-Simona.! czemu ty jesteś taka uparta ..nie
możesz mi zaufać raz w życiu jeśli nam się nie uda to przynajmniej będziemy
mogły spojrzeć w lustro i powiedzieć ''chociaż próbowałyśmy'' ! jeśli to
zrobisz obiecuję ,że już więcej nie wspomnę o tych rzeczach. Obiecuję!
-położyłam rękę na sercu
- Przysięgnij, że na nic więcej nie będziesz mnie
namawiać
-przysięgam ,jeśli się zgodzisz .
- Zgoda! - westchnęła głośno
-kocham Cie ,!-krzyknęłam skacząc po całym pokoju
***Oczami Simony***
Kiedyś pożałuję tego, że jestem taka uległa. Nawet jeśli wygramy
to nigdzie nie pojadę. Tak wiem! Powiedziałam Robi, że jedziemy razem, ale ona
nie dowie się o tym że ją... hmm... no... okłamałam? Tak, okłamałam, to dobre
słowo. Ja muszę myśleć przyszłościowo. Jeśli jej się nie powiedzie, to nie
będzie miała nic. Będzie na rodziców utrzymaniu i będę musiała jej pomóc.
Już zdecydowałam i swojego zdanie nie zmienię. Choćby mnie mieli powiesić!
Zeszłam na dół zostawiając robi w naszym pokoju. Rozmawiała przez telefon z
Amy. Nie chciałam im przeszkadzać. Wzięłam jedną z kartek leżących na komodzie,
wzięłam ołówek z koszyczka i usiadłam do stołu. Zaczęłam bazgrać, jakiegoś
kwiatka. Kiepsko mi szło. Płatki były jakby zwiędnięte, zmarnowane. Westchnęłam
patrząc na moje bazgroły. Jakoś nie przypadły mi one do gustu.
Narysowałam małego motylka. Ożywił trochę obrazek, ale nadal mi się to wszystko
nie podobało. Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zdziwiona spojrzałam
na zegarek. Była godzina 20:30. Rodzice kończyli dopiero o godzinie 22:00.
Wstałam od stołu i poszłam otworzyć. Moje zdziwienie było olbrzymie, gdy przed
progiem zobaczyłam pana Osborna. Był uśmiechnięty, zresztą jak zwykle. Był
ubrany bardzo młodzieżowo. Wysokie adidasy, czarne spodnie i obszerna bluza.
- Wita, ty masz na imię...
-Simona
- powiedziałam
- No, tak! - puścił mi perskie oczko -Mógłbym wejść?
- Proszę! - powiedziałam wpuszczając go do środka. - Prosto i na lewo -
poinstruowałam go.
Zrobił co kazałam i usiadł na kanapie w salonie.
- Napije się pan czegoś? - zapytałam nieco zawstydzona
- Niee!
Ale dziękuję, że pytasz! - Uśmiechnął się. -Gdzie twoja siostra?
-
Rozmawia z koleżanką przez telefon. Zawołać ją?
- Nie nie przeszkadzajmy jej. Chciałem tylko powiedzieć, że wszyscy są
zachwyceni waszym wystąpieniem. Podbiłyście serca wszystkich. Zapunktowałyście
jeszcze bardziej, gdy oznajmiłem, że jesteście samoukami. Na początku nie
chciano mi wierzyć, ale w końcu przekonałem ich - powiedział trumfalnie -
Jesteście faworytkami.
- Co?! - jęknęłam rozczarowana. W głębi duszy miałam nadzieję, że
jednak ktoś będzie od nas lepszy i nic nie wyjdzie z tego wyjazdu.
- Powinnaś się cieszyć!
- No bo wie pan, ja nie chcę nigdzie jechać. Taniec to dziecinne marzenie, z
którego wyrosłam. Teraz już wiem, że z tego nie da się żyć.
- Ale ty jesteś genialna! Masz w sobie tyle energii i pasji. Ta energia udziela
się też twojej siostrze. Bez ciebie ona jest niczym, tak samo jak ty bez niej!
Właśnie
na dół zeszła Robi
-O ,! dobry wieczór
- Cześć Roberto
-czy cos się stało .?
- Ależ skąd! Właśnie mówiłem twojej siostrze, że
jesteście jednymi z najlepszych, a wasz występ podbił serca oglądających.
- Przesadza pan!
- Wcale, że nie! Przyszedłem się was zapytać, czy
w razie czego, mógłbym zostac waszym menadżerem
-wow.! naprawdę.?! no jasne
- Ale to nie będzie potrzebne! My nie wygramy! - powiedziałam głośno
-Simona przestań być taką pesymistką
- Nie jestem pesymistką, tylko realistką! To jest
znaczna różnica!
- Wygracie! A jeśli nie wygracie, to załatwię wam
występ tu na miejscu, potem może jakaś krótka trasa. - Patrzyłam na niego jak
na idiotę!
- No, ja nigdzie nie jadę !
-Simona obiecałaś no chyba..chyba ,że kłamałaś .?-spytała
rozczarowana a w jej oczach stanęły łzy
- Ja nie
kłamałam! - wzbraniałam się, ale znałam prawdę
-To czemu teraz się sprzeciwiasz .?-załamał jej
się głos
- Bo... no bo... - nie wiedziałam co powiedzieć -
Daj spokój Robi
-Daj spokój .?! jak mogłaś mnie tak perfidnie
okłamać -poleciała jej łza
- Nie kłamię! Do Londynu pojadę, ale nie ma mowy
o żadnej trasie koncertowej! - wymyśliłam na poczekaniu
-kłamiesz .! znam Cię a po za tym nie trzeba Cię
znać by to widzieć jesteś słabą kłamczuchą musisz nad tym jeszcze popracować
-pobiegła na górę
- No Robi! Zaczekaj! - wrzeszczałam za nią - ROBI! - Brak odzewu.
Zaklęłam pod nosem i uderzyłam pięścią w szafkę.
- Dlaczego nie chcesz jechać? - zapytał mężczyzna siedzący na sofie.
- Ja jestem realistką! Idę na medycynę i nie mam czasu na udawanie tancereczki!
- To żadne udawanie! Wsztsko na poważnie! Castingi, teledyski! Nowe, bogate
życie.
- Nie stać nas na to. - powiedziałam siadając koło niego.
- Ale moją szkołę tańca stać na to, by wyprawić dwie porządne tancerki za
granice. Opłacimy wam wszysko : mieszkanie, jedzenie, zakupy, przyjemności
typu; restauracje, kosmetycza, fryzjer, imprezy.
Usłyszałam jak drzwi frontowe się otwierają. Rodzice! I co ja mam
zrobić z Osbornem? Do szafy go przecież nie wrzucę! Myśl Simona, MYŚL!
- Rodzice! Jak się dowiedzą, że byłyśmy na tym konkursie to nas rozstrzelają! -
pisnęłam.
- Ale dl... - nie dokończył, bo do salonu weszli rodzice. Mama spojrzała ma
mężczyznę siedzącego na kanapie. Mierzyła go wzrokiem, patrząc to na mnie, to
na niego. Czułam się co najmniej dziwnie. Chciała coś powiedzieć, ale ją
ubiegłam.
-Mamo! To jest mój... eee - spojrzałam na Osborna. Mama patrzyła na mnie
wyczekująco - Mój... Nauczyciel fizyki! - palnęłam pierwsza myśl, jaka przyszła
mi do głowy. Że jest nauczycielem, to nie skłamałam, ale mogłam powiedzieć, że
uczy mnie WFu. Było by wiarygodniej.
- Dobry wieczór! Miło mi pana poznać! -
powiedziała mama wyciągając rękę w powitalnym geście.
- Mi również?! - odparł nie pewnie - Pani wybaczy, ale muszę się
już zbierać.
- A szkoda! Mam tyle pytań...
- Może innym razem mamo! Pan bardzo się spieszy.
Wpadł tylko po to, by przekazać, że jest olimpiada z fizyki i żebym się zaczęła
przygotowywać - powoli przyzwyczajałam się do ciągłych kłamstw.
- Dokładnie - poparł mnie Osborn.
- No tak, to do następnego spotkania - pożegnała go mama, odprowadzając
mężczyznę do drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Był by dym, gdyby się dowiedziała kim
on tak na prawdę jest
Poszłam do kuchni i kończyłam swoje bazgroły.
- Przystojny ten wasz fizyk. A jaki wysportowany - mówiła mama szukając czegoś
w lodówce.
- To ja może pójdę spać! - Czmychnęłam na górę i pod prysznic. Ubrałam swoją
ulubiona piżamę i poszłam spać. Robi już spała w swoim łóżku zakryta kołdrą. To
dzisiaj ładnie namieszałam!