czwartek, 14 marca 2013

~~Rozdział czwarty~~


***Oczami Roberty***

Kiedy wstałam Simona jeszcze spała. Postanowiłam ,że pójdę do łazienki i się przygotuję. Wzięłam prysznic ,umyłam zęby ,uczesałam się ,ubrałam i umalowałam. Lekki makijaż, jak co dzień kiedy wyszłam z łazienki. Simona już nie spała stała koło drzwi i patrzyła się w sufit. Ominęłam ją jak gdyby nic i usiadłam na łóżku wtedy odezwała się:
- Obrażona?
Tylko zaśmiałam się chamsko pod nosem i leżałam dalej. Simona stała w tym samym miejscu tylko teraz patrzyła się na mnie. Udawałam ,że nie ma jej w pokoju co wyraźnie nie odpowiadało mojej siostrze. Nie chciało mi się z nią gadać. W końcu pierwszy raz mnie tak okłamała. Moja własna siostra, a zarazem przyjaciółka! Już odechciało mi się nawet tańczyć. Zamierzałam być chamska wobec niej i dać jej nauczkę. Ponowiła próbę i znów się odezwała:
- Czyli jednak!
 -Tak! Wiesz co? Dziwi mnie twoje pytanie -odpowiedziałam z niechęcią
- No i dobra! Gniewaj się! Sama sobie idź na to durne ogłoszenie wyników! Wzięłam udział w tym cholernym konkursie, tylko i wyłącznie ze względu na ciebie! Myślisz tylko o sobie! - wrzeszczała.
-Ja myślę o sobie?!  Ja chciałam zapewnić wam tylko przyszłość.  To ty gadasz cały czas o tej twojej chirurgii! – uniosłam się
- Bo najwyraźniej jestem normalniejsza od ciebie i myślę przyszłościowo!
 -Wiesz co?! To ty myślisz o sobie nie mam ochoty z tobą dalej prowadzić tej całej konwersacji -wyszłam z domu trzaskając mocno drzwiami nawet nie chciałam patrzeć na jej minę. Po prostu wyszłam i biegłam przed siebie.
Nie patrzyłam na ludzi. Nie patrzyłam na samochody pędzące ulicą. Zatraciłam się w rzeczywistości. Nic już się nie liczyło. Po paru minutach całkiem zdyszana, byłam w park. Usiadłam koło jakiegoś starego drzewa i nadzwyczajnie się popłakałam nie wiem czy to ze smutku, czy z powodu siostry, czy z bezsilności. Płakałam jeszcze tak przez dłuższy czas, aż zrobiło mi się zimno. Postanowiłam ,że dziś pójdę na imprezę. Postanowiłam i tak zrobię, choćby nie wiem co!
Wróciłam do domu by się przebrać. Simona była w kuchni. Poszłam na górę do pokoju coś dla siebie wybrać.  Wyjęłam krótką spódniczkę i bluzkę, która lekko odkrywała mój brzuch. Zrobiłam mocniejszy makijaż nie przesadzając i jeszcze przed wyjściem postanowiłam coś zjeść. Simona nadal siedziała w kuchni, chyba coś gotowała. Wyjęłam sobie mleko i płatki zmieszałam te dwa składniki i zaczęłam konsumować .Simona zaczęła się na mnie patrzeć i widziałam ,że zaraz znów zacznie mnie obrażać i wyprowadzać z równowagi
- Idziesz do klubu? A co z wynikami konkursu? Czyżby ci już nie zależało?! - zakpiła mieszając łyżką w garnku
-Nie twój interes! – warknęłam - Przecież nawet jak wyniki będą pozytywne to i tak już w tym nie wystąpię -pociągnęłam kolejną łyżkę napełnioną płatkami
- Co za zmiana? - zaśmiała się sarkastycznie.
-Zapomniałaś? w tym można wystąpić tylko PARAMI! P-A-R-A-M-I!
- To sobie kogoś znajdź! Albo wiesz co? Nie szukaj. Będzie święty spokoju z tymi twoimi dziecinnymi marzeniami - westchnęła i skosztowała sosu pomidorowego.
-Masz rację dlatego zamierzam porozmawiać z Osbornem, ale o czym to już nie twój interes. Zajmij się tą twoją zakichaną medycyna przecież musisz pomyśleć o swoim szczęściu!
 - Myślę też o szczęściu rodziców, w przeciwieństwie do ciebie - prychnęła pogardliwie.
- Ta jasne -odstawiłam miskę do zlewu i wyszłam z domu na imprezę
Na miejscu byłam po 10 minutach. Była godzina 19:00 więc chyba przyszłam w sam raz. Postanowiłam ,że najpierw potańczę a potem może coś zamówię tak. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Poszłam na środek parkietu i zaczęłam tańczyć ruszałam biodrami i wymachiwałam rękami ,krok w tył ,krok w przód i obrót    
-Co robi w klubie sama taka ładna dziewczyna? -zapytał jakiś nie znajomy mi chłopak niestety przerywając mi w tańcu
 -Jak byś nie widział to tańczy. Więc mógłbyś z  łaski swojej nie przeszkadzać -chłopak wyraźnie był zaskoczony moim zachowaniem co mnie w ogóle nie ruszyło. Nie dał mi jednak świętego spokoju, którego tak bardzo potrzebowałam
-Dobrze! Spokojnie, to skoro chcesz tańczyć to może zatańczysz ze mną?!
-Słuchaj! Nie mam ochoty na podrywy. Możesz sobie odpuścić i dać mi święty spokój, jaki chyba mi się należy od życia -chłopaka chyba rozbawiła moja wypowiedź. W gruncie rzeczy całkiem przystojny. Był brunetem. Miał malinowe usta i zielono-niebieskie oczy ,jeśli chodzi o budowę to widać było ,że należy do sportowców. Musiałam zadrzeć głową, żeby spojrzeć w jego przenikliwe oczy.
-Co Cię tak bawi ,zjeżdżaj za nim Ci przywalę -skierowałam rękę w stronę drzwi on jednak nadal się śmiał -Czego ty ode mnie chcesz? -uniosłam się ,kładąc ręce na biodrach
-Ja chcę ,żebyś tylko ze mną zatańczyła, a śmieję się bo ładnie wyglądasz jak się denerwujesz -byłam jeszcze bardziej rozzłoszczona. Nie mam czasu na podrywy, a po za tym mam ważniejsze sprawy, jak na przykład kłótnia z siostrą
-Nie mam czasu więc do widzenia.
Wyszłam z klubu i poszłam do domu. Byłam tam po chyba godzinie. Nie śpieszyło mi się aż tak. Kiedy przeszłam przez próg domu. Simona stała w kuchni opierając się o stary blat kuchenny. Byłam głodna i zmęczona więc poszłam coś zjeść i nagle Simona zaczęła prawić mi kazania
- Gdzie się szlajasz?! - machała chaotycznie rękoma
-No nie mów ,że Cię to interesuje! – chodziłam po kuchni nie zwracając na nią uwagi.
- Zachowujesz się, jak szczeniara! Wolała bym być jedynaczką - zdjęłam kurtkę z wieszaka i wybiegłam z domu
Przesadziła stanowczo przesadziła jak mogła tak powiedzieć?! Nie zamierzałam wracać dziś do domu i jej oglądać. Rodzice pewnie i tak nie zauważą ,że mnie nie ma, więc po co wracać. To jest wszystko pokręcone i do bani. Po co to wszystko? No po co?! -Pytam się samej siebie- albo ze mną jest coś nie tak, albo to normalne .
Chodziłam tak po ulicach nie wiedząc gdzie mam iść. Weszłam w jakąś ulice, w której nigdy nie byłam. Nie obchodziło mnie to na początku, ale potem kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem.  Powiem ,że odrobinkę się przestraszyłam bo nie wiedziałam jak wrócić, ale potem wróciła ta pewność siebie. Szłam przed siebie dalej myśląc o tym co dalej mam ze sobą zrobić w końcu nie można cały czas udawać ,że nic się nie stało a druga rzecz jest w tym ,że nie kontroluję swoich emocji i w każdej chwili mogę powiedzieć coś, czego potem będę stanowczo żałować . Szłam ,szłam i nagle poczułam wibrację w tylnej kieszeni od spodni. Wyjęłam telefon a na wyświetlaczu pojawił się napis ''Simona*.*'' nie wiem co mnie podkusiło ale odebrałam.
- Robi?! Robi! Bogu dzięki, że odebrałaś! Wracaj do domu!
-Po co ,wolisz być jedynaczką spełniam twoje życzenie
- Weź przestań! Poniosło mnie! Rodzice zaraz wrócą i będę mieć przechlapane!
-A czyli dzwonisz, bo nie chcesz mieć przechlapane .Super! I to ja myślę tylko o sobie?! jak przyjdą powiedz ,że jestem u Amy i po sprawie!
- Wacaj do domu, proszę!
-Nie ,nie wracam! Po co’?! Przecież ty chcesz być jedynaczką, a ja tylko udowadniam ,że nie myślę tylko o sobie!
- Wracaj do domu! Rodzice będą się martwić! Ja też się martwię!
-Mówiłam Ci ,że masz im powiedzieć ,że jestem u Amy. A ty .? Nie rozumiem po co się martwisz. Spełniło się twoje marzenie powinnaś skakać ze szczęścia
- Dramatyzujesz! Przepraszam, że tak powiedziałam, ale ja już nie wytrzymuję!
- Czego? Zresztą! Ja nie będę z tobą gadać przez telefon jak chcesz coś to przyjdź ...-i w tym momencie się zatrzymałam przecież ja nie wiem gdzie ja jestem i jak mam wrócić
- Gdzie mam przyjść? - dopytywała się
-nie wiem, nie wiem gdzie jestem
- Ehh... siostra, zginiesz beze mnie! Opisz gdzie jesteś
jestem na jakiejś ciemnej ulicy na około mnie są domy i ogólnie jest prosta droga
- Ale coś więcej! Takich uliczek jest pełno!
- no więc na tabliczce jest na pisane ''road 27''
- No już lepiej! Czekaj tam, zaraz do ciebie przyjdę - rozłączyła się
Usiadłam na chodniku i posłusznie czekałam na moją siostrę po 15 minutach widziałam w oddali Simone

***Oczami Simony***

Moja siostra jest nie odpowiedzialna, ale to moja siostra. Potrafi napytać biedy sobie i mi! Jeszcze zgubiła się w mieście, w którym się wychowuje! Ona to wszystko potrafi. Dosłownie. 
Ja też święta nie jestem. Czasem mam głupie pomysły.
Ktoś kiedyś powiedział, że nie da się jeździć rowerem po dachu blogu. Dało się! Nie ważne, że noga była na trzy tygodnie w gipsie. Po prostu zahaczyłam o coś i rombłam o dach. Nic [poważnego, tylko trzy tygodnie w gipsie. 
Wzięłam kurtkę z wieszaka i wyszłam na zewnątrz. Ruszyłam w stronę ulicy, którą podała mi Robi. 
Nie wiem czemu ostatnio się z nią tak kłócę. Mam gorsze dni. Nie mam siły. Ogrom nauki mnie przytłacza. Jest tego za dużo. Anatomia, biologia, chemia... Oszaleć można! 
Robi jest beztroska, wesoła i na swój sposób wolna. Zazdrościłam jej tego. Ja musiałam być tą rozważną. Gdyby nie ja, to nie było by obiady, był by bałagan w domu, a pranie zalegało by stosami w łazience. Od kiedy rodzice pracują nie mają czasu na obowiąski domowe. Wszystko robię ja!
Szłam chodnikiem patrząc na wesołe twarze ludzi. Skręciłam w jedną z ulic. Szare obdrapane mury budynków były obleśne. Kontenery ze śmieciami aż skrzypiały od nadmiaru robadztwa i szczurów buszujących po ich wnętrzach.
Na krawężniku siedziała Robi obracając telefon w dłoni.
- Tu jesteś - zaczęłam nie pewnie - przepraszam za moje zachowanie, poniosło mnie. Przecież wiesz, że cię kocham i nie chcę abyś odeszła.
Usiadłam koło niej i przytuliłam się.
Siedziałyśmy w ciszy, którą przerwała Robi

-Kocham Cię Simona ale ja tak nie wytrzymuję ,to mnie przerasta
- Dajmy sobie spokój z tym tańcem. Jeśli wygramy to pojadę z tobą do Londynu, jeśli się nie uda - dajemy sobie spokój. Przez to wszystko cały czas się kłócimy – powiedziałam

- Dobrze ,ale nie kłamiesz teraz
- Nie kłamię! - powiedziałam, jak najbardziej szczerze - Już koniec kłamstw.
-No dobra .to możemy wracać do domu
Wstałyśmy z zimnego chodnika. Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę domu. Rozmawiałyśmy beztrosko, tak, jakby nic się nie stało. I to mi się w niej podobało. Robi nie rozpamiętywała kłótni i sporów. Moja najukochańsza siostra. 
***

W domu byłyśmy późno. Bardzo późno. Po drodze do domu zahaczyłyśmy o park. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się. Kocham wieczory z nią. Oczywiśnie wygłupów nie było końca. Robi by sobie nie wybaczyła, gdyby nie wepchnęła mnie do fontanny. Cała mokra, zła, a zarazem rozbawiona pociągnęłam za sobą Robertę. Z pluskiem wylądowała w przeźroczystej wodzie. 
Włosy mi się pokręciły i wyglądałam, jak jasnowłosy baran! Nie przeszkadzało mi to, ale rodzicom się to nie spodobało.
- Jak wy wyglądacie?! - krzyknęła mama widząc nasze mokre ubrania.
- Byłyśmy na mieście - powiedziałam śmiejąc się głupkowato.
- Piłyście coś? - zapytał podejrzliwie ojciec lustrując nas złowrogim spojrzeniem
- A tam od razu piłyśmy! Po prostu dobrze się bawiłyśmy! 
- Dobra zabawa?! Jak wy wyglądacie? Co ludzie sobie pomyślą? - zapytała mam kładąc dłonie na biodrach. 
- Dramatyzujesz! - powiedziałam i usłyszałam dzwonek do drzwi
Spojrzałyśmy po sobie. Kątem oka spojrzałam na zegarek wiszący nad zdjęciem rodzinnym. 21:41. Kto o tej porze, może dzwonić do naszych drzwi? Rodzice także wyglądali na zdziwionych. Czyli nikogo się nie spodziewali. Przez myśl mi przeszło, że to może policja przyszła do nas. W końcu nie wolno zażywać kąpieli w fontannach!

Niepewnym krokiem ruszyłam do drzwi. Krople wody spływały mi po czole. Mokre spodnie przykleiły się do ciała utrudniając ruchy. Stanęłam przed frontowymi drzwiami i złapałam za klamkę. Wydawało mi się, że naciśnięcie jej wymaga ogromnej siły. W końcu drzwi ustąpiły. Nie wiedziałam co powiedzieć. W pewnym sensie mogłam odetchnąć z ulgą, ale z drugiej stront rodzice nie będą zachwyceni. 
Przed progiem stał rozradowany i podniecony Osborn. Przeskakiwał z nogi na nogę nie mogąc ustać w miejscu.
- Czemu was nie było na ogłoszeniu wyników? - zapytał.
- Bo... my... no... - jąkałam się nie mogąc ułożyć składnej wypowiedzi.
Na szczęście z opresji wybawiła mnie siostra
-E.. no .bo..e.. my zgubiłyśmy się więc odpuściłyśmy..czekałyśmy na ciebie
- Dobre sobie! - powiedział - rodzice w domu? 
- Tak, ale... - nie dokończyłam, a Osborn wrył nam się do domu. 
- Nie! - krzyczałyśmy za nim.
- Dzień dobry! - powiedział do taty i mamy - Jestem James Osborn. Jestem dyrektorem,a zarazem nauczycielem w prestiżowej szkole tańca. Państwa córki mają niesamowity talent. Nie wierzyłem, że nie uczęszczały na zajęcia. 
- Jak to nauczyciel tańca? - zapytała mama porażając mnie i moją siostrę wściekłym spojrzeniem. 
- Simona i Roberta wzięły udział w konkursie. Nagrodą jest wyjazd do Londynu i...
- Jaki do cholery wyjazd? My nie mamy na to pieniędzy! - krzyknął tata.
- Proszę dać mi dokończyć! - zezłościł się Osborn - No więc, wyjazd jest darmowy! Dostaną stypendium, będą miały zapewnione mieszkanie i nauczanie indywidualne.
- Ale dlaczeko pan nam to wszysko mówi?! - zapytała zezłoszczona mama. 
- Bo państwa córki wygrały! 
Zamurowało mnie! Stanęłam, jak wryta. Ręce bezwładnie zwisały mi wzdłuż ciała. Wygrałyśmy? Wygrałyśmy. Wygrałyśmy! Jęknęła cicho. Może inni cieszyli by się tak, jak Robie. Skakała w okół mnie, jak oszalała. Myślałam, że wyrwie mi rękę, której się trzymała. Ja jednak miałam cień nadzieli, że jednak zostaniemy tutaj. Kocham taniec, ale tańczenie, jako praca?... nie.... to nie dla mnie!
- Jedziemy do Londynu
?! - zapytałam nie powierzając.
- Jeśli wasi rodzice się zgodzą.
Robi nie wytrzymała
-Mamo, tato proszę was możemy to jest nasze marzenie chcemy bardzo tam jechać ,rozwijać swoją pasje
- No ja nie wiem... - wahał się tata.
- Absolutnie nie ma mowy! - krzyknęła mama!..sami słyszeliście ,że będziemy mieli nauczanie indywidualne więc nie macie się czym martwić bo umiemy o siebie zadbać
- Mamo .! Proszę Cię! Czemu niee..?
- Niee! To inny kontynent! Nie zgadzam się
Tak, byłam przeciwna temu wszystkiemu, ale jak zobaczyłam łzy w oczach Robi...
- Mamo, jesteśmy prawie dorosłe! Nie masz prawa niszczyć naszych marzeń!
-Prawie .!...nie jesteście jeszcze pełnoletnie jeszcze należycie do nas czyli do mnie i taty więc możecie podziękować temu panu i iść się przebrać
- Panie nic nie rozumie! One będą dostawać wynagrodzenie za swoją pracę. Jeśli się państwo nie zgodzą, dziewczęta mogą wstąpić na drogę prawną - kłamał. Ja to wiedziałam, ale rodzice nie. Jest sprytny, to mu się chwali.
-hmm.. myśle ,że to jednak dobry pomysł -odezwał się tata
 -ty też przeciwko mnie -zbulwersowała się mama
 Widzi pani! Nawet prawdziwy ojciec, który rozumie swoje córki! Tak powinno być. Zgoda jednego z rodziców wystarczy. - uśmiechnął się do nas - Nie ma czasu do stracenia! Wylatujemy jutro wieczorem. Przygotujcie się!
Mama chciała coś powiedzieć, ale zabrakło jej słów. I dobrze!
Robi zaczęła tańczyć z tatą, a ja odprowadziłam nauczyciela do drzwi. 
- Dziękuję, że pan przyszedł i przekonał tatę. My same nie dałybyśmy rady. - powiedziałam
- Zależy mi na takich tancerkach! Macie talent i zaparcie. Nie spaprajcie tego!

1 komentarz:

  1. Brak słów ;o Boskie, cudowne i takie "^^"
    Czekam na następny rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz! To wiele dla nas znaczy!